| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

Z ziemi norweskiej do Polski: rozmawiał z Legią, Lech był szybszy i bardziej konkretny

Kamil Olsztyński (Fot. Lech Poznań)
Kamil Olsztyński (Fot. Lech Poznań)

Niezwykła opowieść niespełna 38-letniego Kamila Olsztyńskiego, nowego trenera bramkarzy rezerw Lecha Poznań i koordynatora pracy golkiperów oraz ich szkoleniowców w poznańskim klubie. Po prawie 16 latach wrócił do Polski z Norwegii, gdzie grał w II lidze, pracował w rzeźni, w przedszkolu, był malarzem oraz pedagogiem specjalnym. A potem stał się cenionym szkoleniowcem bramkarzy o czym, ma nadzieję, szybko przekonają się w Lechu.

  • Do Norwegii wyjechał w 2010 roku po pobycie w Starcie Otwock jako "młody bankrut". Teraz wraca jako uznany w Norwegii i wyedukowany trener bramkarzy.
  • Przez pierwsze pięć lat granie w II lidze norweskiej łączył z pracą. M.in. pakował mięso w rzeźni, był wychowawcą w przedszkolu, malarzem czy pedagogiem w szkole. Potem postawił już tylko na sport i naukę trenerskiego fachu.
  • Doświadczenie zbierał u najlepszych norweskich specjalistów. Kilkunastu jego podopiecznych broniło w różnych reprezentacjach w różnych kategoriach wiekowych.

Z Poznania do Katowic! Napastnik Lecha zmieni otoczenie

Czytaj też

Filip Szymczak (fot. Getty Images)

Z Poznania do Katowic! Napastnik Lecha zmieni otoczenie

Robert Błoński, TVPSPORT.PL: – Nie wyglądasz na byłego piłkarza.
Kamil Olsztyński (koordynator pracy bramkarzy i trenerów bramkarzy w Akademii Lecha): 
Jak to?

– Sylwetka sportowa, ale nie widzę tatuaży.
– Hahaha. Nie lubię ich, ale zobacz (Kamil podwija rękaw koszuli). Na lewym ramieniu pod bicepsem są dwa. Nieduże, jednak mają dla mnie wyjątkowe znaczenie. Pierwszy to pajęczyna Spidermana, tak nazywali mnie kibice, kiedy grałem w II-ligowym Gjovik. Zawsze, kiedy na niego zerkam, przypominam sobie ciężkie czasy, gdy wyjeżdżałem z Polski jako bezrobotny bankrut. To także dowód uznania dla kibiców tego klubu. Drugi tatuaż to postać ze słynnego obrazu Edvarda Muncha ”Krzyk”. Przez dziewięć lat pobytu w Oslo mieszkałem w hipsterskiej dzielnicy Grunerlokka, w której urodził się Munch.

– Nim opowiesz o Norwegii, w której spędziłeś prawie 16 lat, powiedz, jak znalazłeś się w Lechu?
– Zacznę od tego, że szóstego stycznia zacząłem nowy etap w życiu. Podpisałem z Lechem dwuletnią umowę z opcją przedłużenia. Jestem dumny i zadowolony. Przedstawiciele Kolejorza działali szybko, sprawnie i konkretnie, dobrze się mną zaopiekowali. Od początku byli zdecydowani, by mnie zatrudnić. Czułem się chciany i doceniony. Będę koordynatorem trenerów bramkarzy Akademii i łącznikiem z drużyną seniorów, odpowiadam za bramkarzy aspirujących do gry w pierwszym zespole. A jak znalazłem się w Lechu?

W Norwegii przez prawie 16 lat pracowałem w różnych środowiskach. Byłem trenerem bramkarzy w akademii Lorenskog IF, którą zbudowałem od podstaw i pracowałem w niej siedem lat, łącząc obowiązki z grą w II lidze. Byłem trenerem bramkarzy w norweskim odpowiedniku naszej szkoły mistrzostwa sportowego WANG Lillestroem, gdzie spotkałem najwybitniejszych specjalistów w tym kraju. Byłem trenerem bramkarek w żeńskim Kolbotn, skąd w 2019 roku do Manchesteru United odeszła moja podopieczna Aurora Mikalsen, zostając pierwszą Norweżką w Anglii. Od 2021 do 2023 roku pracowałem w pierwszej drużynie Tromso IL, a mój podopieczny Jakob Haugaard został wybrany na najlepszego bramkarza sezonu w Eliteserien. Wreszcie ostatnio prowadziłem szkolenia oraz kursy dla Norweskiego Związku Piłki Nożnej. Pracowałem z amatorami, juniorami, zawodowcami i kobietami. Kilkunastu moich podopiecznych broniło w różnych reprezentacjach w różnych kategoriach wiekowych.

– Brzmi nieźle.
– Teraz ktoś dostrzegł  to w Polsce i zaproponował mi pracę. Trochę się wahałem, bo pępowiny łączącej mnie z Norwegią nigdy nie odetnę, wciąż mam tam mieszkanie. Sam siebie nazywam polskim Norwegiem. Mówię w naszym języku, ale myślę po norwesku. Wiele zawdzięczam temu krajowi, ponieważ zaopiekował się mną, kiedy byłem młody. Wyjechałem tam w 2010 roku na trzy miesiące, a zostałem ponad półtorej dekady. Ale teraz jestem w Lechu, w którym jest wspaniała Akademia z utalentowanymi piłkarzami i ambitnymi pracownikami. Zamierzam dołożyć do tego norweską etykę pracy, umiejętności i doświadczenie. My trenerzy jesteśmy "serwisem" dla młodych piłkarzy, otwieramy im drogę do wielkiej piłki, staramy się, by spełnili swoje marzenia. To jest misja.

Nim zgłosił się Lech, byłem na rozmowach w innym polskim klubie (Akademii Legii Warszawa – przyp. red.), jednak Lech okazał się konkretniejszy. Były również oferty z Norwegii, m.in. z Akademii Rosenborga. Chciałem spróbować czegoś innego, cenię polską szkołę trenerów bramkarzy. Chcę się uczyć, ale i dawać coś od siebie, bo po tylu latach pracy z najlepszymi fachowcami w Skandynawii, mam wiele do zaoferowania. Poza tym w Polsce jest najbliższa rodzina – mama po prawie 20 latach wróciła z Chicago, jest też tata. Teraz będę bliżej nich. 

Z Poznania do Katowic! Napastnik Lecha zmieni otoczenie

Czytaj też

Filip Szymczak (fot. Getty Images)

Z Poznania do Katowic! Napastnik Lecha zmieni otoczenie

Skandynawski duet trenerów Lecha: z lewej Duńczyk Niels Frederiksen, obok Norweg Sindre Tjelmeland (Fot. PAP)
Skandynawski duet trenerów Lecha: z lewej Duńczyk Niels Frederiksen, obok Norweg Sindre Tjelmeland (Fot. PAP)
Ambitne marzenie właściciela Motoru. Chce też działać w Afryce!

Czytaj też

Zbigniew Jakubas (fot. 400mm.pl)

Ambitne marzenie właściciela Motoru. Chce też działać w Afryce!

– A Lech to najbardziej skandynawski z polskich klubów.
– Hahaha. To prawda. Trenerem jest Duńczyk Niels Frederiksen, asystentem Norweg Sindre Tjelmeland, który pracował z paroma moimi znajomymi, a w składzie kilku Szwedów, teraz doszedł Islandczyk. Wielką rolę w podjęciu decyzji o powrocie odegrał mój serdeczny przyjaciel i wspaniały człowiek Jacek Jaroszewski, lekarz reprezentacji Polski. Prowadzi klinikę pod Poznaniem, której byłem pacjentem, a jego syn gra w Akademii Lecha. Nie w bramce, ale zawsze (śmiech). A Norwegia? Zawsze mogę tam wrócić. Emocjonalnie nigdy jej nie opuściłem, z nikim stamtąd się nie pożegnałem, Lech to kolejny, ważny etap w moim życiu. Jestem pełen zapału i pozytywnych emocji związanych z rozpoczęciem pracy. Jestem pasjonatem tego, co robię, w Lechu będę się spełniał i starał spełniać marzenia innych.

– Tak, jak kiedyś Norwegia spełniła twoje marzenie?
– Dokładnie. Jestem wychowankiem drużyny Mień Lipno, skąd pochodzę. Grałem w rezerwach Wisły Płock i Zawiszy Bydgoszcz, reprezentowałem Legionovię. W wieku 20 lat, w 2008 roku, wyjechałem na kilka miesięcy do Finlandii, grałem w I lidze w zespole prowadzonym przez Tomasza Arceusza. Potem wróciłem do Polski. Wiosną 2010 roku, po pobycie w ŁKS Łomża i Tęczy Płoński, wylądowałem w Starcie Otwock i do końca sezonu walczyliśmy o awans do I ligi. Zespół prowadził wspaniały człowiek i świetny trener – Dariusz Dźwigała. Nie udało się, potem klub miał problemy finansowe, nie płacono mi kilka miesięcy. Pewnego dnia zadzwonił menedżer Marcin Hakman i zaproponował wyjazd do Norwegii. Drugoligowy klub szukał bramkarza znającego język angielski, obytego z futbolem skandynawskim, dobrze grającego nogami. Będąc wcześniej w Finlandii polubiłem skandynawską mentalność, ich podejście do życia, bezproblemowość, brak gwiazdorstwa, itd.

Tego samego doświadczyłem w Norwegii. Wyjechałem do miasta o którym wcześniej nie słyszałem. Nazywało się Gjovik. W życiu nie przypuszczałem, że stanie się moim pierwszym domem. Tak, tak, pierwszym. Zawdzięczam mu najwięcej, by nie powiedzieć wszystko. Zbudował mnie jako człowieka, piłkarza, trenera oraz pedagoga. Pamiętam, że na lotnisku Gardermoen, położonym między Oslo a Gjovik, wylądowaliśmy w czwartek i od razu pojechałem na trening. Po zajęciach dyrektor sportowy zaprosił mnie do gabinetu na podpisanie kontraktu, ale wcześniej zaproponował, że strzeli kilka karnych. Spróbował podcinki. Złapałem piłkę, wykopałem ją poza stadion i powiedziałem: "Jeszcze raz tak zrobisz, to ją przebiję". Popatrzył, uśmiechnął się i stwierdził: "Kocham cię, takiego potrzebowałem". Tak to się zaczęło.

– Początki nie były łatwe.
– Miasto jest niewielkie, ale piękne. Zostałem wspaniale przyjęty, czego nigdy nie zapomnę. Pierwszy kontrakt podpisałem na pół roku, a po kilku meczach przedłużono umowę o trzy lata. Dbano o mnie, jednak nie zamierzałem żyć tylko z piłki, chciałem być jak inni ludzie i pracować. Treningi były o godzinie 19, więc w pierwszych dniach siedziałem w domu i nic nie robiłem. Dlatego zapytałem o pracę. Do Norwegii przyjechałem latem 2010 roku, mając 23 lata. Chciałem grać w piłkę, ale po pobycie w Starcie Otwock byłem młodym bankrutem. Mogłem siedzieć pół dnia w domu i pojechać wieczorem na trening, mogłem pójść do pracy, a potem zasuwać na boisku. Wybrałem drugą opcję.

Dostałem pracę w rzeźni. Wstawałem o 5 rano, jechałem cztery kilometry i o 5.45 zaczynałem robotę. Segregowałem i paczkowałem wieprzowinę. Przez półtora roku, w dni powszednie, szedłem do pracy na siedem i pół godziny, potem odpoczywałem, a wieczorem jechałem na trening. W sobotę był mecz, po nim spotkanie drużyny i przyjaciół. Na pierwszą domówkę poszedłem bez niczego. I niczego nie zjadłem, ani niczego się nie napiłem. "Jak sobie nie przyniesiesz, to tak będzie zawsze. Tutaj nikt nikogo nie częstuje" – usłyszałem od znajomej. Siedziałem dwie godziny jak idiota. Wyszedłem wk…y i zadzwoniłem do siostry: "Ta Norwegia jest jednak słaba. Wracam" (śmiech). Żartowałem. Szybko dostosowałem się do tego, jak żyją tam zwykli ludzie. Pogoda też mi nie przeszkadzała. Jedno, czego nie pokochałem to narty biegowe. Nie pasowały mi, a przecież Norwegia to ojczyzna biegówek. Tam żartują, że dzieci szybciej zaczynają chodzić na nartach niż na nogach. A ja się nie przekonałem, nie umiałem skoordynować ruchów rąk i nóg. Oni biegali na nartach, a ja za nimi na nogach. Śmiali się ze mnie.

– Nauczyłeś się norweskiego?
– Angielskiego, norweskiego i szwedzkiego, dogadam się też po hiszpańsku. Z nauką norweskiego wiążą się dwie historie. Po pracy w rzeźni trafiłem do przedszkola. To była wspaniała okazja, by nauczyć się języka. Z maluchami oglądałem bajki, w których padają najprostsze zdania. Osłuchałem się i zacząłem łapać. Do tego mama mojej byłej partnerki powiedziała kiedyś córce, że musi rozmawiać ze mną po norwesku. Dlaczego? Ano dlatego, że mam kiepski akcent, co ma zły wpływ na to, jak ona mówi po angielski. Uraziła moją ambicję, zacząłem się uczyć norweskiego. I się nauczyłem.

– A jak to było pracować w firmie sponsora klubu?
– Zostałem zatrudniony w największej firmie budowlanej w regionie, która jednocześnie była sponsorem Gjovik! Szefem był mój kibic. Na biurku miał zdjęcie żony i syna, a nad nim koszulkę z moim nazwiskiem i autografem. Niektórym nie podobało się, że przychodzę jako pupilek prezesa, ale ja byłem pokorny. Miałem wspaniałych mentorów, remontowaliśmy szkoły, domy, budynki. Chciałem się nauczyć fachu, choć wcześniej nigdy nie trzymałem pędzla w ręku. Przez pierwsze pięć miesięcy dostawałem najgorszą robotę, czyli ręczne szlifowanie kantów. Ręce odpadały. Ale do tej pory, jak przejeżdżam przez Gjovik, widzę budynki malowane przeze mnie szerokim pędzlem. I jestem dumny. Pamiętam, że przed pucharowym meczem z ekstraklasowym wtedy Lillestroem, który prowadził znany w Polsce Henning Berg, ręce odmówiły mi posłuszeństwa po ciężkiej pracy. Ledwo mogłem je unieść. Wyszedłem na boisko powyginany, przegraliśmy 0:2, ale dostałem najwyższą notę ze wszystkich graczy Gjovik. W tym czasie skończyłem studia pedagogiczne. Na koniec pobytu w Gjovik byłem pedagogiem w szkole, pracownikiem socjalnym pomagającym trudnej młodzieży.

– A futbol?
– Zawsze był na pierwszym miejscu. Forma sportowa była najważniejsza, spełniałem pokładane we mnie oczekiwania. Popadłem w swego rodzaju pracoholizm. Z treningu seniorów szedłem na zajęcia z młodymi bramkarzami, później oglądałem ich mecze i analizowaliśmy boiskowe zachowania. Oprócz kursów trenerskich i studiów sportowych, skończyłem pedagogikę specjalną.

Ambitne marzenie właściciela Motoru. Chce też działać w Afryce!

Czytaj też

Zbigniew Jakubas (fot. 400mm.pl)

Ambitne marzenie właściciela Motoru. Chce też działać w Afryce!

Kamil Olsztyński (Fot. Lech Poznań)
Kamil Olsztyński (Fot. Lech Poznań)
Raków wyraźnie odstaje. "Jest prowizoryczny"

Czytaj też

Raków Częstochowa (fot. Getty Images)

Raków wyraźnie odstaje. "Jest prowizoryczny"

– Od dekady zajmujesz się wyłącznie futbolem: bronieniem i szkoleniem bramkarzy.
– Z Gjovik wyjechałem w 2015 roku i później już nie pracowałem fizycznie, poświęciłem się wyłącznie nauce i piłce. Roli trenera bramkarzy uczyłem się od największych fachowców w Norwegii, mam też ukończone kursy UEFA.

– W 2016 roku zostałeś Wybitnym Polakiem w Norwegii.
– Ludzie z Gjovik docenili mnie jako człowieka. Kiedy tam grałem, kibice trzy razy wybierali mnie na najlepszego piłkarza sezonu. Nigdy nie byłem wybitnym bramkarzem. Solidnym, ciężko pracującym chłopakiem, który miał marzenia. Ale zawsze otwartym, wesołym, skorym do pomocy, brałem pod skrzydła obcokrajowców przyjeżdżającym do Gjovik. W 2016 roku zgłoszono moją kandydaturę do tytułu Wybitny Polak. Rekomendacje z miasta poszły szerokim strumieniem, na koniec okazało się, że dostałem statuetkę. Czułem się jak laureat Oscara – na uroczystość pojechałem prosto z meczu. Wybrali mnie Norwegowie, co jest tym większym wyróżnieniem.

– Wybitnym Polakiem został "Spiderman".
– Jeden z kibiców Gjovik szczególnie mi pomagał. Do dziś mówię do niego "papa", czyli tato. Jest niewiele starszy, ale traktuję go jak kogoś z najbliższej rodziny. I to on pierwszy zaczął o mnie mówić "Spiderman". Kiedyś przebrał mnie w strój tego bohatera i zrobił zdjęcie, które potem przedostało się do szatni. I się przyjęło. Norwegom ciężko było wymówić moje nazwisko, więc krzyczeli "Spiderman". Doszło do tego, że na niektóre nasze mecze dzieciaki przychodziły w strojach i maskach tego superbohatera. To było wzruszające.

– Ale nie ma towarzystwa, które nie musiałoby się rozstać.
– W 2015 roku postanowiłem odejść. Wcześniej, przez osiem miesięcy codziennie jeździłem z Gjovik do Oslo i z powrotem, ponieważ mieszkałem wtedy z byłą już dziewczyną. Ponad 160 km w jedną stronę, prawie dwie godziny jazdy. Momentami zasypiałem nad kierownicą. Mój dzień wyglądał tak: 5 rano wyjazd z Oslo, 7 początek pracy w szkole, później trening z seniorami, następnie trening z młodymi bramkarzami. Około 20 ruszałem z powrotem do Oslo, w domu byłem o 22. Zasypiałem na stojąco. Wytrzymałem tak osiem miesięcy. To była lekcja życia. Kolejną przyczyną odejścia była śmierć kolegi z zespołu, Anglika Thomasa Morgana. W październiku 2014 roku popełnił samobójstwo, jego ciało wyłowiono z rzeki. Bardzo to przeżyłem.

– Z II ligi trafiłeś do II ligi.
– Zostałem piłkarzem Lorenskog IF, w którym spędziłem siedem lat. Byłem bramkarzem, a także trenerem bramkarzy. W klubie otworzono szkółkę dla młodych chłopaków chcących grać na tej pozycji. Po jakimś czasie z kilku zawodników zrobiło się ponad 40, a z jednego asystenta, siedmiu szkoleniowców bramkarzy – projekt się rozrósł. Byłem koordynatorem całego przedsięwzięcia. Rozpocząłem też pracę w związku okręgowym i tak powoli piąłem się po szczeblach kariery. Poznałem futbol kobiecy – całkowicie różny od męskiego.

– Nigdy nie zagrałeś w najwyższej klasie rozgrywkowej.
– W Gjovik grałem, pracowałem ze wspaniałymi ludźmi, byłem tam szanowany i ceniony. Pojawiały się oferty, jednak klub dawał mi poczucie bezpieczeństwa, komfortu i szansę rozwoju. Lepsze jest wrogiem dobrego. W Lorenskdog uwierzono we mnie jako trenera. To klub w którym trenuje najwięcej dzieciaków w całej Norwegii. Tam się rozwinąłem jako szkoleniowiec. Poznałem mnóstwo wspaniałych osób, ale też popełniłem błędy, których mam świadomość. Pracowałem w wielkich norweskich klubach takich jak Tromso czy Lillestroem, poznałem mniejsze, lokalne akademie. Teraz zdecydowałem się wyjechać z Norwegii, jednak Norwegia nigdy nie wyjedzie ze mnie. Zostawiłem tam wspaniałych przyjaciół, do których zawsze mogę wrócić. Uważam jednak, że w Polsce też może być pięknie. Przyjechałem tu do pracy i po naukę od polskich szkoleniowców. Dla mnie praca trenera to misja. Mam nadzieję, że kiedyś w Polsce będę tak samo szanowany i ceniony jak jestem w Norwegii.

Raków wyraźnie odstaje. "Jest prowizoryczny"

Czytaj też

Raków Częstochowa (fot. Getty Images)

Raków wyraźnie odstaje. "Jest prowizoryczny"

Prezes Ekstraklasy: celem jest bezpośredni udział w Lidze Mistrzów [WIDEO]
fot. TVP
Prezes Ekstraklasy: celem jest bezpośredni udział w Lidze Mistrzów [WIDEO]

Zobacz też
Jagiellonia zagrała dla Rakowa! Nowy lider Ekstraklasy! [WIDEO]
Jesus Imaz
pilne

Jagiellonia zagrała dla Rakowa! Nowy lider Ekstraklasy! [WIDEO]

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Mocne słowa Feio. "Relacje z Papszunem? Nie mam ich"
Marek Papszun miał powody do radości po meczu z Legią Warszawa (fot: PAP)

Mocne słowa Feio. "Relacje z Papszunem? Nie mam ich"

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Zacięty wyścig! Na pierwszym miejscu piłkarz i... trener
Goncalo Feio jest jednym z dwóch liderów klasyfikacji żółtych kartek (fot: PAP)

Zacięty wyścig! Na pierwszym miejscu piłkarz i... trener

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Chodyna: mieliśmy plan, ale bramka pokrzyżowała wszystko [WIDEO]
Kacper Chodyna (fot. TVP Sport)

Chodyna: mieliśmy plan, ale bramka pokrzyżowała wszystko [WIDEO]

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Raków Częstochowa – Legia Warszawa. PKO BP Ekstraklasa [SKRÓT]
Raków - Legia (fot. PAP)

Raków Częstochowa – Legia Warszawa. PKO BP Ekstraklasa [SKRÓT]

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
wyniki
terminarz
tabela
wyniki
dzisiaj
15 marca 2025
14 marca 2025
Piłka nożna
terminarz
28 marca 2025
29 marca 2025
30 marca 2025
31 marca 2025
tabela
PKO BP Ekstraklasa
 
Drużyna
M
+/-
Pkt
3
25
26
50
4
25
13
43
5
25
13
40
6
25
7
40
7
25
5
38
8
25
-9
36
9
25
2
33
10
25
0
33
11
25
-7
33
12
25
-5
31
13
25
-11
30
15
25
-12
23
16
25
-17
23
17
25
-18
21
18
25
-14
18
Rozwiń
Najnowsze
Jagiellonia zagrała dla Rakowa! Nowy lider Ekstraklasy! [WIDEO]
pilne
Jagiellonia zagrała dla Rakowa! Nowy lider Ekstraklasy! [WIDEO]
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Jesus Imaz
KKS Kalisz – Chojniczanka Chojnice. Betclic 2 Liga [SKRÓT]
(fot. TVP SPORT)
KKS Kalisz – Chojniczanka Chojnice. Betclic 2 Liga [SKRÓT]
| Piłka nożna / Betclic 2 Liga 
KKS Kalisz – Chojniczanka Chojnice. Betclic 2 Liga [MECZ]
KKS Kalisz – Chojniczanka Chojnice. Betclic 2 Liga, 22. kolejka. Transmisja online na żywo w TVP Sport (16.03.2025)
KKS Kalisz – Chojniczanka Chojnice. Betclic 2 Liga [MECZ]
| Piłka nożna / Betclic 2 Liga 
Media: Zalewski nie przyjedzie na zgrupowanie reprezentacji!
Nicola Zalewski (fot. Getty)
pilne
Media: Zalewski nie przyjedzie na zgrupowanie reprezentacji!
| Piłka nożna / Reprezentacja 
17-letnia pogromczyni Świątek wygrała Indian Wells! [WIDEO]
Aryna Sabalenka i Mirra Andriejewa (fot. Getty)
pilne
17-letnia pogromczyni Świątek wygrała Indian Wells! [WIDEO]
fot. Facebook
Sara Kalisz
Mocne słowa Feio. "Relacje z Papszunem? Nie mam ich"
Marek Papszun miał powody do radości po meczu z Legią Warszawa (fot: PAP)
Mocne słowa Feio. "Relacje z Papszunem? Nie mam ich"
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
Żałosne aktorstwo i karygodna bezczelność piłkarza Arki
Hide Vitalucci brutalnie sfaulował rywala, chwilę później symulował sugerując, że to rywal go sfaulował, a po kolejnej chwili udawał, że nie wie o chodzi i za co jest ukarany czerwoną kartką. (fot. Getty Images/TVPSPORT.PL)
Żałosne aktorstwo i karygodna bezczelność piłkarza Arki
Fot. TVP
Rafał Rostkowski
Do góry